WMS: Mali ludzie o wielkich sercach, czyli "Boźi Wajaći"

Foto: {[description]}
Przeczytanie artykułu zajmie Ci 2 minuty

WMS: Mali ludzie o wielkich sercach, czyli "Boźi Wajaći"

W sierpniu br. już po raz trzeci odbyły się półkolonie dla dzieci i młodzieży w salwatoriańskiej parafii w Galgaheviz, na Węgrzech. Grupa czworga przedstawicieli Wolontariatu Misyjnego SALVATOR, z wielkim entuzjazmem i zapałem podchodziła do prowadzenia każdego dnia zajęć, przez to te dwa tygodnie stały się ogromnym ubogaceniem dla miejscowych dzieci i młodzieży oraz dla nich samych.

{[description]}

ŚWIADECTWA:                                                                            PREZENTACJA


Zajęcia były podzielone ze względu na dwie grupy wiekowe. Na poranne 3-godzinne spotkanie przychodziły dzieci, na popołudniowe młodzież gimnazjalna i licealna. Tematem, zaproponowanym nam przez księdza Krzysztofa, który w tym roku zrealizowaliśmy były zawody.  
Każde zajęcia z młodszą grupą obok przygotowanych zabaw, zajęć plastycznych, były wypełnione tańcem, który dzieciaki pokochały, tak samo zresztą jak nasze stroje. Każdego dnia wcielaliśmy się w rolę różnych postaci.  Jeśli chodzi o młodzież wyzwaniem było zaciekawienie ich programem, bo jest to tak samo wymagająca grupa jak w Polsce. Ale udało się - spontaniczność i Boźie Wajaćtwo i im się udzieliło! Ile śmiechu mieliśmy przy zabawie w plemiona i okrzyki, obrzucaniu się balonami z wodą, nauce tańca ludowego. W czasie pobytu w Galgaheviz mieliśmy także możliwość poznania i zasmakowania kultury węgierskiej. W czasie wolnym ksiądz Krzysztof zabierał nas m.in. do Budapesztu, nad Balaton. Te wyjazdy były pełne niespodzianek.
Z trudnościami, zmęczeniem, zniechęceniem i ambicjami nie zmagałam się sama. Bóg hojnie mnie obdarowywał siłą i mądrością, uczył szacunku i wyrozumiałości wobec innych, a także jako lidera zdrowej odpowiedzialności za grupę. Posłał mnie właśnie z tymi konkretnymi ludźmi: Anią, Justyną i Łukaszem. Każdy z nas był tam potrzebny, dopiero wspólnie stanowiliśmy całość. Po tym intensywnym czasie, już po powrocie do Polski, w konfrontacji z rzeczywistością,  żywe są w mojej pamięci słowa Matki Teresy z Kalkuty, które umieściliśmy na kartkach i wręczyliśmy wszystkim uczestnikom półkolonii: „Nie potrafimy robić wielkich rzeczy. Możemy robić rzeczy małe, za to z wielką miłością.”Chwała Panu za to piękne i cenne doświadczenie!

Monika Żygadło, WMS Mikołów



Czwórka wolontariuszy, w różnym wieku, z różnych miejsc Polski, każdy o innym charakterze.  Przed nami stało wymagające zadanie. Mimo bariery językowej, często wystarczył uśmiech albo przytulenie, poświęcenie komuś swojego czasu i uwagi, zwyczajne zainteresowanie drugim człowiekiem czy po prostu nasza obecność.  Inne bariery przełamywały też nasze szalone pomysły, co sprawiało, że nie byliśmy ponad, ale na równi z uczestnikami kolonii.
Byliśmy pod wrażeniem bezinteresowności, otwartości i pomocy, których doświadczaliśmy od mieszkańców Galgahévíz w różnych sytuacjach.    Niezwykłym doświadczeniem były wspólne Msze w języku węgierskim, czym pokazywaliśmy jedność między nami wszystkimi i nasze zainteresowanie tamtejszym językiem, kulturą i zwyczajami. Bardzo cieszącymi nas były takie przypadkowe spotkania np. po Mszy z rodzicami lub dziadkami dzieci i młodzieży z naszej półkolonii. Mogliśmy wtedy usłyszeć wiele ciepłych i miłych słów, co często było nagrodą za nasz trud i mozolny nieraz wysiłek, który jak widać sie opłacał i był doceniany przez wszystkich.
Co było niesamowite na tej misji? To, że mogliśmy być sobą, mogliśmy stać się jak dzieci, które tak wiele rzeczy cieszy. Taka zwyczajność i prostota chwytająca za serce. Było nas tylko czworo, tacy mali ludzie o wielkich sercach i rękach gotowych do działania. Z naszą ambicją i odrobiną szaleństwa w każdym z nas, z wszelką pomocą od naszego księdza Krzysztofa, a przede wszystkim dzięki  Bożej łasce udało się stworzyć coś niesamowitego i wspaniałego! :)



Justyna Dybał, WMS Kraków